Niedawno
na ulicy zobaczyłam matkę, która do swojej kilkuletniej córki
mówiła „Jesteś okropna, przez Ciebie zawsze się spóźniam”.
Nie mam zielonego pojęcia o co chodziło, ale dziewczynka była
słodka, uśmiechnięta i ze wszystkich sił starała się nadążyć
swoimi krótkimi nóżkami za matką, która prawie biegła wciąż
wydłużając krok. Ten widok przypomniał mi jak silnie działają
na nas słowa, jak nieraz miażdżący efekt wywierają w psychice
każdego, każdej z nas (a co dopiero dziecka!). Są słowa raniące,
gdy wypowiada się je raz i są inne, niby o mniejszym natężeniu
negatywnym, ale wypowiadane wielokrotnie przez osobę nam bliską,
dotkliwie upośledzają nasze poczucie własnej wartości.
Jak
to wyglądało u Was? Czy rodzice wspierali Was i budowali, czy wręcz
przeciwnie? Pytam, bo u mnie było różnie. Jak już Wiecie z postu
o śpiącej królewnie, mama nie budowała mnie jako kobiety, ale ciągle wmawiała mi,
że mam talent malarski (który ku jej rozpaczy marnuję), że jestem
niezwykle zdolna (tylko leniwa!) i HIT! że mam dobre serce i dlatego
dobieram sobie… kiepskich znajomych. Czyli były komunikaty
pozytywne, było wsparcie, były oczekiwania, które miały (!) pomóc
w osiąganiu w życiu więcej. Tak, to wszystko było, ale
jednocześnie wciąż słyszałam, że coś marnuję, czegoś nie
wykorzystuję, że mam kiepski gust i że jestem leniwa. To ostatnie
to było moje przekleństwo. To jest to słowo, to określenie, które
mnie tłamsiło. Sprawiało, że nic nie chciałam robić, bo
jestem… leniwa. No, w końcu trzeba było zasłużyć na to
określenie :P
A to „nicnierobienie” przejawiało się jako
czytanie ogromnych ilości książek, uczestniczenie w przeróżnych
warsztatach, wolontariatach, wyjazdach w góry, na kajaki, na żagle
itp. Czyli „naprawdę” leżałam na tapczanie do góry brzuchem i
liczyłam plamy na suficie :P
Leniwe wyszły!!! ;) |
Ale
wracając do słów, które są potężną bronią i jeśli celnie je
ktoś zada, może zablokować nasz rozwój, nasze życie na wiele lat.
Co ta mała dziewczynka dowiadywała się w tym dniu, a może i w
każdym innym też? Że JEST OKROPNA i że TO JEJ WINA, ŻE MAMIE COŚ
NIE WYCHODZI. A przecież to mama jako dorosła odpowiada za
organizację czasu i swojego, i dziecka!
Zapraszam
Cię teraz do zastanowienia się nad tym jakie słowa Ciebie zraniły
i zamknęły? Kto je wypowiedział i dlaczego ta opinia była przez
Ciebie postrzegana jako ważna? A może jeszcze nie usłyszałeś, że
jesteś dobry, piękny, wartościowy, że masz wiele możliwości i
od Ciebie tylko zależy co będziesz w życiu robić? Skąd o tym
wiem? Bo On jest dobry i dał nam wolną wolę. Bo
to On uważa, że jesteśmy piękni i doskonali i … kim my jesteśmy
żeby podważać Jego zdanie? ;)
Jeśli
nadal masz wątpliwości, to proponuję pewne ćwiczenie (tylko
trzeba je wykonywać codziennie przez 2 minuty, przez około 3
tygodnie): stań przed lustrem, takim dużym, a jeśli nie masz, to
przed witryną, szybą albo innym swoim odbiciem i powtarzaj, patrząc
sobie prosto w oczy komplementy np.: pięknie wyglądasz, jesteś
dobra/y, potrafisz się dobrze umalować, świetna fryzura, doskonale
radzisz obie w pracy itd. Co to da? Przede wszystkim rozpocznie
proces odczarowania złych słów, ich negatywny wpływ na Ciebie się
zmniejszy i zaczniesz dostrzegać swoje nowe(choć istniejące w Tobie od dawna!) zalety i szanse jakie
przed Tobą się pojawiają.
Śmieszne? Bardzo:) ale działa!
Zatem
do dzieła! Dziś dzień kobiet, a może i Twój nowy początek?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz