13 marca 2015

Małżeńskie zamyślenie: cz.7 O potrzebie bycia kochaną.

  Jest gdzieś w nas, nieraz bardzo głęboko taka potrzeba zauważenia i akceptacji, potrzeba bycia lubianą i potrzebną, przeogromna potrzeba bycia kochaną. Chcemy wiedzieć, że ktoś robi coś wyłącznie dla nas, z myślą o nas. Dopiero przez taką postawę, takie podejście czujemy się naprawdę kochane. Niezwykle ważne jest obdarowywanie nas drobiazgami typu kwiaty, czekoladki, kartki ze słowami „To dla Ciebie”, „Kupiłem/zrobiłem to dla Ciebie”. To umacnia nas, takie niedoskonałe, nieidealne w przekonaniu (jakże często zbyt wątłym!), że mimo wszystko jesteśmy ważne i kochane. To takie proste! Dlaczego? Bo bazuje na naszych podstawowych potrzebach. Ja osobiście wyłamuję się nieco z piramidy potrzeb Maslowa i stwierdzam, że długo mogę niedojadać, niedopijać i niedosypiać, ale MUSZĘ wiedzieć i czuć, że jestem kochana i potrzebna. Dopiero na tym buduję moje poczucie bezpieczeństwa i mogę myśleć o dobrym obiedzie, o własnej wartości, o nauce czy o tym czy ten obiad dobrze wygląda.


  
 Ostatnio dostałam od męża batoniki na … przerwę podczas wykładów z teorii prawa jazdy ;) po jednym na każdy dzień. To nic, że te wykłady trwają 2-3 godzin, a przerwa do 5 min, to nic, że jadę tam najedzona ciepłym obiadem, ale przecież wykłady z pewnością są takim wydatkiem intelektualno - energetycznym, że z pewnością grozi mi niebywała utrata sił i jak ja biedna wrócę do domu w takim stanie :P No więc dostałam batony i bardzo się ucieszyłam, ale nie ze słodyczy i bakalii jakie zawierały, tylko z tego, że On kupował coś specjalnie dla mnie. Bo kocha, bo myśli i pamięta.

  

  Czy da się tu zauważyć jakąś logikę? Tak, ale typowo kobiecą :) Rozum swoje, emocje swoje, a uczucia wewnątrz to zupełnie inna historia. Tu nie chodzi o nasze zwykłe codzienne poświęcenia dla wspólnego dobra, codzienne drobne rezygnacje z siebie (albo z czegoś dla siebie), ale o drobnostki, które pokażą tej drugiej ukochanej połówce o naszym przywiązaniu, o tym, że wiemy, że dla niej coś jest ważne i właśnie dlatego to coś jej ofiarujemy. Piszę w formie dla kobiet celowo, bo mężczyźni z reguły nieco inaczej odczuwają takie potrzeby, w innym stopniu. To my jesteśmy (nad)wrażliwe i jeśli nie zaspokoimy potrzeby bycia, kochaną, to wszystkie nasze osiągnięcia, całe nasze życie wydaje nam się mniej kolorowe i suche. Constanza Miriano w książce „ Poślub ją i bądź gotów dla nie umrzeć” pięknie porównuje rolę mężczyzny. Mianowicie pełni on rolę wycieraczek, które ułatwiają nam oglądanie świata przez przednią szybę. Czasem niby świeci słońce, ale szyba jest tak brudna, że nic nie widać, wtedy On włącza spryskiwacz i oczyszcza nam spojrzenie – batonami! Jednocześnie podczas ulewy jest po prostu niezbędny, bez jego pomocy nie pojedziemy w świat, nic nie zrobimy, nie załatwimy, bo nic byśmy nie widziały.
Spotkanie mojego przyszłego męża sprawiło, że niepostrzeżenie życie wywróciło mi
się do góry nogami, a właściwie, to tylko (albo aż) wszystko poprzemieszczało się w inne miejsca, czasem nabrało innej wartości, a czasem zostało zdegradowane i całkiem zniknęło. Po ślubie Jego obecność pozwoliła mi na nowo ułożyć siebie i nasz świat, co z kolei umożliwia wykluwanie się niecodziennym pomysłom, i realizowaniu ich, co wcześniej absolutnie było nierealne. Bez takich wycieraczek moje życie byłoby nierealne, choć wykonalne.

1 komentarz:

  1. To ja też cieszę się, że mam takie "wycieraczki". I podpisuję się pod tym, że kobiety mają ogromną potrzebę odczuwania tego, że są kochane, adorowane. Nawet jak nie przyznają się do tego, to w głębi serca każda z nas tego pragnie. Ja też lubię pokazywać mężowi, że mi na nim zależy - zostawić karteczkę, wrzucić czekoladkę do torby z jedzeniem do pracy. Takie drobne, a tak ociepla serce :)

    OdpowiedzUsuń