Zasiadając do
pisania posta zorientowałam się, że poprzedni opublikowany jeszcze
przed Wielkim Postem dotyczył eliminowania z naszego życia pewnych
zgubnych dla nas nawyków. A przecież z tym właśnie kojarzy się
nam post, właśnie z odmawianiem sobie czegoś. A może by tak zrobić
inaczej? W końcu z natury jestem przekorna ;) Zaczęło się
niewinnie przy kieliszku wina (no dobrze, nie jednym :P) podczas gry
planszowej w poprzedni poniedziałek. Kolejny raz uświadomiłam
sobie jak ważne są relacje z innymi, jak potrzebny jest kontakt,
inne spojrzenie na te same sytuacje. Nie możemy się kisić
zamknięci na świat, bo... nie ma czasu. Niby jesteśmy w kontakcie,
ale NAPRAWDĘ spotkanie z drugim człowiekiem, to o wiele więcej niż
facebookowe pogawędki, sms-y, czy maile na szybko wysyłane
wieczorem przed spaniem (bo wcześniej szkoda czasu). Oczywiście nie
mówię, tu o sytuacji kiedy mieszkamy kilkaset kilometrów od siebie
czy nawet w innym kraju, ale o naszych sąsiadach, albo mieszkańcach
tego samego miasta. Tak wiem, jesteśmy zabiegani, ale to nie powód
żeby sobie odmawiać zdrowych, naturalnych relacji. Rozmowy,
wspólnego śmiania i wspominania.
Hmm, pierwszym momentem do takiej refleksji było niedawne spotkanie planszowo-winne i powitanie w naszym domu Zuzi – paprotki, na której będę testowała moje hodowlane zdolności. Następnie z okazji Popielca ukazało się kilka ciekawych artykułów dotyczących super pomysłów na umartwianie, na zmianę siebie, swojego życia. Kilka z nich było naprawdę godnych polecenia, bo pokazywały nieszablonowe spojrzenie na okres Wielkiego Postu, jako radosnego umartwienia, a nie ponurego, pobożnego składania „rączek w pączki” i po wyjściu z kościoła obgadywania sąsiadek. Ja postanowiłam przez te sześć tygodni popracować na relacjami, kolejny raz zwrócić się do bliskich i dając siebie cieszyć się ze wspólnych spotkań.
Hmm, pierwszym momentem do takiej refleksji było niedawne spotkanie planszowo-winne i powitanie w naszym domu Zuzi – paprotki, na której będę testowała moje hodowlane zdolności. Następnie z okazji Popielca ukazało się kilka ciekawych artykułów dotyczących super pomysłów na umartwianie, na zmianę siebie, swojego życia. Kilka z nich było naprawdę godnych polecenia, bo pokazywały nieszablonowe spojrzenie na okres Wielkiego Postu, jako radosnego umartwienia, a nie ponurego, pobożnego składania „rączek w pączki” i po wyjściu z kościoła obgadywania sąsiadek. Ja postanowiłam przez te sześć tygodni popracować na relacjami, kolejny raz zwrócić się do bliskich i dając siebie cieszyć się ze wspólnych spotkań.
Po pierwsze
znajomi, bliscy przyjaciele, koledzy/koleżanki - spotkanie na kawę
z ciachem nie zajmuje wiele czasu, a możemy im ofiarować nasze
zabiegane cenne minuty. Czy u was też tak jest, że niektóre
spotkania przekładacie od kilku miesięcy z jakże ważnego powodu
zbyt wielu zajęć? Niby to nic nowego, ale nasza postawa, my sami
jesteśmy inni w momencie zmagania się z jakimś problemem i kiedy
już z nim się uporamy. Chcemy też siebie kreować na ludzi sukcesu
i dlatego lepiej opowiadać komuś o trudnościach, jak już je
pokonamy. A może obdarujmy przyjaciół, otwarciem się i zaufaniem
i pokażmy się jeszcze w trakcie takich zmagań. Obdarujmy ich swoją
nieidealnością. Nie po to, by problemy same się rozwiązały, ale
by nasze spojrzenie i emocje nie były już takie ułożone.
Otwartość rodzi otwartość, a trwanie przy przyjaciołach gdy
pokonują oni przeszkody, scala relację i przenosi ją na wyższy poziom.
Po drugie
rodzina, czy ta, z której wychodzę, czy ta do której weszłam.
Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą... i jak wyniosą
ich drzwiami, to oknem nie wejdą z powrotem! To co możemy dla nich
zrobić, to być, słuchać, potrzymać za rękę, wypić wspólnie
kawę i ...BYĆ. Już pisałam o tym, że koniecznie muszę notować,
to co moja teściowa opowiada, żeby to nie zniknęło. Można wrócić
to tego tu. Ale teraz więcej czasu i uwagi muszę też poświęcić
mojej cioci, siostrze mamy, która jest dla mnie ogromnym wsparciem i
wiele umiejętności i dobrych skłonności jej zawdzięczam. To ona
w dużej mierze kształtowała we mnie kobietę ;) teraz pora na
odwdzięczenie się i tak naprawdę, to ciesze się, że w ogóle mam
taką możliwość! Skąd wzięło się powiedzenie, że z rodziną
dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach? Może właśnie stąd, że
nie dbamy o te relacje, bo wydaje nam się, że samo się zrobi,
skoro już ta więź istnieje? A przecież ją też należy
pielęgnować, jak wszystkie pozostałe. Tak więc, nie myślę co
zyskam, ale skupiam się na tym co mogę rodzinie dać.
Trzecia, chyba
najważniejsza dla mnie obecnie sprawa, to relacja z mężem. Mąż
to rodzina? Tak, ale jest znacznie ważniejszy więc oddzielny akapit
tylko o Nim ;) Niby jesteśmy razem, niby rozmawiamy, ale jednak
potrzeba ciągłego powrotu do siebie, do skupienia się na sobie
nawzajem. Koniecznie trzeba znaleźć czas na zostawienie problemów
i trudności w przedpokoju i byciu razem. Wtedy codzienna czułość,
ciepłe spojrzenia i drobne gesty dobroci nabierają większej mocy.
Miłość wtedy potrafi budować i góry przenosić. Wystarczy tylko
pozwolić jej się poprowadzić, pozwolić jej mówić i tworzyć
siebie na nowo. Zarówno nas jako My, jak również nas jako
oddzielne osoby. Wiecie? Z jednej strony o tym doskonale oboje wiemy, ale jednocześnie, każdy taki "powrót do podstaw" na nowo nas oświeca, jak bardzo to jest ważne.
Paprotka Zuzia i anioł Lucek ;) |
A Ty jakie masz
postanowienia? Czy myślałaś/eś już nad tym? Nie trzeba zaczynać
w sam Popielec, ale naprawdę warto wyruszyć w drogę przemiany
siebie, może to czas dla Ciebie na rozpoczęcie wytyczania celów? I
co ważniejsze realizowania ich?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz