02 marca 2015

Toksyczne relacje cz.1

  Wciąż powracam do jakości naszych zwykłych kontaktów. Zastanawiam się jak to się dzieje, że nie zadowalają mnie gadki tylko o pierdołach, a wkurzają rozmowy prowadzące do narzekania na rzeczywistość, na życie, na męża, chłopaka, na rodziców, dzieci, pracę... Często w rozmowach wchodzimy albo dajemy się wciągać w dywagacje na temat tego, że ktoś powinien tak czy inaczej postępować. Te moje dzieci tak źle sobie radzą, a mąż to tylko przed telewizorem leży i nic nie robi, nawet talerza nie odniesie do kuchni... I żeby to była jedna czy dwie takie rozmowy, to można by jeszcze zrozumieć (w ramach terapeutycznego podejścia do ludzi). Ale nie! Z reguły to każde spotkanie zmierza właśnie w tym kierunku. Ciągłe wałkowanie tematu do niczego nie prowadzi. Ale czy prawdziwa miłość polega na tym, że kogoś zmieniamy i dopasowujemy do siebie? Czy konieczne jest zmienianie czyichś przyzwyczajeń, które niekoniecznie są błędne, ale po prostu inne? Czy nasi rodzice, czy dzieci są tacy uparci, nieznośni, że nie da się wytrzymać? A może po prostu mają inne zdanie i należałoby je uszanować? Jeśli chodzi o dzieci, to pewnie wszystko zależy od ich wieku, ale w przypadku rodziców, to dlaczego mieliby oni postępować, tak jak my sobie tego życzymy? Bo to logiczne? Dobre? Może i tak ale dla kogo? Jeśli oni podejmują jakąś decyzję, to dokonują określonego wyboru. Pozwólmy im zatem ponosić również i konsekwencje tychże wyborów. To trudne? Tak!!! Nawet bardzo! ale jeśli jesteśmy dorośli, to powinniśmy rozróżnić nasze życie od ich drogi. 

 Już wiecie, że mam nieciekawą relację z mamą, ale niedawno odkryłam analogię postępowania z nią w stosunku do rodziców wychowujących dzieci. Jeśli czegoś dziecku zabraniamy, bo jako dorośli potrafimy przewidzieć nie tylko bliższe, ale i dalsze konsekwencje działań, to podołajmy w utrzymaniu wymierzanej kary, sankcji. Nie litujmy się pod wpływem pięknego uśmiechu niewinnych oczek ;) dla dobra malucha trzeba być konsekwentnym. Tak samo z rodzicami, jeśli mówimy, że coś postanowiliśmy, coś robimy, do czegoś dążymy, to nie zmieniajmy zdania pod wpływem ich manipulacji (Łatwo mi się pisze, a sama ulegam teściowej jak wymusza przyjście na kawę czy obiad :P). To manipulacja w miarę nieszkodliwa, jednak najczęściej występuje u wielu rodziców taka, która rozbija nas, nasze życie, nasze związki.
  Zapraszam Cię teraz do zastanowienia się czy wśród twoich znajomych, rodziny może przyjaciół jest ktoś, kto ma taką toksyczną postawę? Czy jest ktoś, kto przez swoje zachowanie, opowieści odbiera Ci energię, nie pozwala dobrze przeżywać pozostałych relacji i w ogóle życia. To może być pozornie najbliższy przyjaciel, ktoś z rodziny bliższej lub dalszej, kolega/koleżanka w pracy, sąsiad. Często kogoś takiego nie możemy wyeliminować z otoczenia, ale wystarczy wiedzieć o tym jak na nas wpływa, by rozpocząć proces budowania bariery o specyficznych właściwościach. Ta bariera nie powinna pozwalać na docieranie do naszej psychiki, do naszego wnętrza negatywnej siły słów tej osoby, przy jednoczesnej przepuszczalności naszych dobrych emocji. Tak, bo powinniśmy wciąż tę osobę otaczać miłością i dobrem. 
 

  A wracając jeszcze do narzekania i wałkowania trudnych tematów. Jeszcze w narzeczeństwie musiałam rozpocząć żmudną naukę kończenia sporów, kłótni. Kusiło mnie, żeby „temat” przeżywać i przeżuwać, jak starą skarpetę, porównywać do innych sytuacji, przywoływać poprzednie kłótnie, bo to się przecież ze sobą wiąże... Jakie to kobiece prawda? Takie emocjonowanie się każdą przykrą chwilą. Jednak zrozumiałam, że w rzeczywistości, to do niczego nie prowadzi, a może jedynie ranić, tę drugą najbliższą osobę, może umniejszać Jego zaangażowanie w imię moich poronionych ambicji bycia idealną w idealnym związku. I o zgrozo! Rani też mnie! Teraz już tego prawie nie ma, ale nadal muszę pamiętać, że wałkowanie tematu, który już został omówiony, zamknięty i przebaczony jest ZŁE, ZGUBNE i naprawdę NISZCZĄCE!
To też toksyczne zachowanie, zatem eliminujmy ze swojego życia takie postawy zarówno u siebie, jak i u ludzi, wśród których żyjemy. Dojrzewanie do budowania zdrowych relacji to przecież nasze powołanie ;)



Dzisiejszy post to początek małej serii tekstów o toksycznych ludziach wokół mnie. Jestem pewna, że wokół Was również są takie osoby i w jakiś sposób nie pozwalają Wam cieszyć się każdym aspektem życia w pełni. Pora to zmienić!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz