Wciąż powracam
do jakości naszych zwykłych kontaktów. Zastanawiam się jak to się
dzieje, że nie zadowalają mnie gadki tylko o pierdołach, a
wkurzają rozmowy prowadzące do narzekania na rzeczywistość, na
życie, na męża, chłopaka, na rodziców, dzieci, pracę... Często
w rozmowach wchodzimy albo dajemy się wciągać w dywagacje na temat
tego, że ktoś powinien tak czy inaczej postępować. Te moje dzieci
tak źle sobie radzą, a mąż to tylko przed telewizorem leży i nic
nie robi, nawet talerza nie odniesie do kuchni... I żeby to była
jedna czy dwie takie rozmowy, to można by jeszcze zrozumieć (w
ramach terapeutycznego podejścia do ludzi). Ale nie! Z reguły to
każde spotkanie zmierza właśnie w tym kierunku. Ciągłe
wałkowanie tematu do niczego nie prowadzi. Ale czy prawdziwa miłość
polega na tym, że kogoś zmieniamy i dopasowujemy do siebie? Czy
konieczne jest zmienianie czyichś przyzwyczajeń, które
niekoniecznie są błędne, ale po prostu inne? Czy nasi rodzice, czy
dzieci są tacy uparci, nieznośni, że nie da się wytrzymać? A
może po prostu mają inne zdanie i należałoby je uszanować? Jeśli
chodzi o dzieci, to pewnie wszystko zależy od ich wieku, ale w
przypadku rodziców, to dlaczego mieliby oni postępować, tak jak my
sobie tego życzymy? Bo to logiczne? Dobre? Może i tak ale dla kogo?
Jeśli oni podejmują jakąś decyzję, to dokonują określonego
wyboru. Pozwólmy im zatem ponosić również i konsekwencje tychże
wyborów. To trudne? Tak!!! Nawet bardzo! ale jeśli jesteśmy
dorośli, to powinniśmy rozróżnić nasze życie od ich drogi.
Już
wiecie, że mam nieciekawą relację z mamą, ale niedawno odkryłam
analogię postępowania z nią w stosunku do rodziców wychowujących
dzieci. Jeśli czegoś dziecku zabraniamy, bo jako dorośli potrafimy
przewidzieć nie tylko bliższe, ale i dalsze konsekwencje działań,
to podołajmy w utrzymaniu wymierzanej kary, sankcji. Nie litujmy się
pod wpływem pięknego uśmiechu niewinnych oczek ;) dla dobra
malucha trzeba być konsekwentnym. Tak samo z rodzicami, jeśli
mówimy, że coś postanowiliśmy, coś robimy, do czegoś dążymy,
to nie zmieniajmy zdania pod wpływem ich manipulacji (Łatwo mi się
pisze, a sama ulegam teściowej jak wymusza przyjście na kawę czy
obiad :P). To manipulacja w miarę nieszkodliwa, jednak najczęściej
występuje u wielu rodziców taka, która rozbija nas, nasze życie,
nasze związki.
Zapraszam Cię
teraz do zastanowienia się czy wśród twoich znajomych, rodziny
może przyjaciół jest ktoś, kto ma taką toksyczną postawę? Czy
jest ktoś, kto przez swoje zachowanie, opowieści odbiera Ci
energię, nie pozwala dobrze przeżywać pozostałych relacji i w
ogóle życia. To może być pozornie najbliższy przyjaciel, ktoś z
rodziny bliższej lub dalszej, kolega/koleżanka w pracy, sąsiad.
Często kogoś takiego nie możemy wyeliminować z otoczenia, ale
wystarczy wiedzieć o tym jak na nas wpływa, by rozpocząć proces
budowania bariery o specyficznych właściwościach. Ta bariera nie
powinna pozwalać na docieranie do naszej psychiki, do naszego
wnętrza negatywnej siły słów tej osoby, przy jednoczesnej
przepuszczalności naszych dobrych emocji. Tak, bo powinniśmy wciąż
tę osobę otaczać miłością i dobrem.
A wracając
jeszcze do narzekania i wałkowania trudnych tematów. Jeszcze w
narzeczeństwie musiałam rozpocząć żmudną naukę kończenia
sporów, kłótni. Kusiło mnie, żeby „temat” przeżywać i
przeżuwać, jak starą skarpetę, porównywać do innych sytuacji,
przywoływać poprzednie kłótnie, bo to się przecież ze sobą
wiąże... Jakie to kobiece prawda? Takie emocjonowanie się każdą
przykrą chwilą. Jednak zrozumiałam, że w rzeczywistości, to do
niczego nie prowadzi, a może jedynie ranić, tę drugą najbliższą
osobę, może umniejszać Jego zaangażowanie w imię moich
poronionych ambicji bycia idealną w idealnym związku. I o zgrozo!
Rani też mnie! Teraz już tego prawie nie ma, ale nadal muszę
pamiętać, że wałkowanie tematu, który już został omówiony,
zamknięty i przebaczony jest ZŁE, ZGUBNE i naprawdę NISZCZĄCE!
To też toksyczne
zachowanie, zatem eliminujmy ze swojego życia takie postawy zarówno
u siebie, jak i u ludzi, wśród których żyjemy. Dojrzewanie do
budowania zdrowych relacji to przecież nasze powołanie ;)
Dzisiejszy post
to początek małej serii tekstów o toksycznych ludziach wokół
mnie. Jestem pewna, że wokół Was również są takie osoby i w
jakiś sposób nie pozwalają Wam cieszyć się każdym aspektem
życia w pełni. Pora to zmienić!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz