08 stycznia 2015

Małżeńskie zamyślenie cz.1

Zastanawiam się nad naszym małżeństwem, nad naszą relacją, kim dla siebie jesteśmy? Kiedy jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, wspierającymi się w trudnych chwilach, spędzających razem czas po pracy? Kiedy budzi się w nas napięcie i relacja nabiera erotycznych rumieńców? :) Kiedy czujemy, że się kisimy w domu to
z GPSem i kijkami w rekach maszerujemy kilka km żeby odetchnąć, że by nabrać dystansu i uspokoić irytację niewielką powierzchnią życiową.

 
Jedno jest pewne, dzielimy ze sobą życie łącząc i przeplatając czas spędzony razem i osobno, starając się wzajemnie sobie służyć. Co jest o tyle trudne, że nasze ludzkie egoistyczne pragnienia czasem biorą górę, czasem odzywają się skrywane kompleksy i dochodzi do wielkich sporów o maleńkie rzeczy, jak na przykład znaczenie słowa „nic”. Każdy z nas wychodzi z domu rodzinnego z przyzwyczajeniami, uogólnieniami
i odrębnym słownictwem, swoistym kodem, który rozumie tylko dana rodzina, a tymczasem dla nowego członka tejże rodziny ten kod nie tylko jest abstrakcją, ale też wprowadza niepokój i zamęt, bo u niego ten konkretny znak, słowo oznaczało coś innego. Wniosek może być tylko jeden TRZEBA ROZMAWIAĆ,
w atmosferze wzajemnego szacunku i zaufania, cierpliwie wysłuchując drugiej osoby, ale też dokonując ogromnego wysiłku jakim może być otwarcie się i powiedzenie o swoich słabościach. Takie kolejne pozbycie się masek, jeszcze bliższe spotkanie dwóch duszy, istot z innych planet. Nigdy się nawzajem nie zrozumiemy do końca, bo każdy z nas patrzy na drugiego przez pryzmat swojej płci i swoich wcześniejszych doświadczeń i absolutnie nic tego nie zmieni.
Jednak możemy się siebie nauczyć i wciąż siebie poznawać, a nie mogąc do końca zrozumieć, trzeba zaakceptować i pokochać! 


W filmie Fireproof jeden z bohaterów mówi, że z poznawaniem kobiety jest jak z dyplomami, tytułami naukowymi. Podczas ślubu jest to poziom powiedzmy matury, później należy się „tylko” wciąż starać, aby zdobyć licencjat, magisterkę, doktorat itd. Myślę,że to dotyczy nie tylko poznawania kobiety, ale po prostu wzajemnego poznawania współmałżonka przez całe życie. Jak często we współczesnych związkach wzajemne poznawanie kończy się wraz z wypowiadaniem przysięgi małżeńskiej, albo wraz z wcześniejszym zamieszkaniem. Prowadzi to tyko do ciągłej frustracji, leku i strachu i kilku innych emocji o negatywnym zabarwieniu, tymczasem trzeba zachować do końca życia tą otwartość na inność drugiej osoby
i entuzjazm odkrywania jaka towarzyszyła pierwszym miesiącom znajomości. Pytanie jak to zrobić?

W kolejnych postach zatrzymam się pewnie dłużej nad odpowiedzią na to pytanie, nad tematem szybkiego wspólnego zamieszkania, nad wzajemnym porozumieniem czy nad sztuką służby w relacji. Na dziś to tyle, pozdrawiam i życzę wspaniałego dnia ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz