Zagubienie siebie w natłoku zdarzeń, to
chyba dość częste dla współczesnych kobiet. Tempo życia jest
nieraz tak zawrotne, że nieraz musimy przystanąć, aby odpocząć i
zastanowić się gdzie ja jestem i co dalej. Nieważne, że mamy
jasno obrany cel i na nim się skupiamy, to dążenie i realizacja
tego celu może nas przytłoczyć albo wręcz przerosnąć.
Współczesna kobieta podejmuje się wielu ról życiowych i dobrze,
bo jest do tego przygotowywana od dziecka, potrafi fantastycznie
ogarnąć wiele problemów naraz i rozwiązać dylematy dnia
codziennego ponieważ od zawsze funkcjonuje wielopłaszczyznowo.
Mężczyźnie jest nieco (!!!) trudniej, choć też jednocześnie
pełni kilka ról społecznych. Jednak aby dobrze wykonać określone
zadanie i być z tego zadowolonym musi poświęcić 100% swojej uwagi
i zostaje mu 0% na inne czynności. Jest to dla nas kobiet nie doogarnięcia, ale jedyne co nam pozostaje to zaakceptować i
pokochać ;) Mężczyzna jak wstaje i myje zęby to może myśleć
tylko o tym czy starczy dla niego pasty do zębów. A kobieta widząc
końcówkę pasty w tubce od razu przełącza się na tryb „jak
temu zaradzić” i kombinuje kiedy i gdzie najlepiej dokonać zakupu
i co jeszcze wtedy trzeba uzupełnić w domowych zapasach, a przy
okazji to co zrobić na śniadanie i obiad, a skoro już przy
obiedzie to czego brakuje i kiedy to dokupić najlepiej i dalej skoro
już mowa o obiedzie, to czy sprzątanie zrobić przed gotowaniem
ziemniaków, czy w trakcie i ciekawe czy pranie do tego czasu już
wyschnie i będzie można zebrać. A skoro już przy praniu jestem,
to u teściów trzeba coś z suszarką zrobić, może kupić nową a
może da się naprawić, trzeba zadzwonić do ... i coś ustalić i
koniecznie dziś lub jutro do południa, bo... i możemy tak długo
wymieniać a wszystko to podczas jednego mycia zębów! Z takim
natłokiem myślowym funkcjonujemy codziennie. Czy to dobrze czy
niekoniecznie, to sprawa otwarta i indywidualna, także nie będę
tego oceniać ;)
Zapraszam Cię teraz do zastanowienia się
jakie role życiowe Ty już pełnisz, czy się przygotowujesz ? Ja u siebie znalazłam rolę przede
wszystkim żony, córki, synowej, przyjaciółki-koleżanki,
jednoosobowej grupy wsparcia dla dalszych znajomych, którzy dzwonią
tylko jak przydarzy się jakiś problem. Rolę żony pełnię od
niedawna i wciąż się jej uczę. Czy być niezależną kobietą
wolną tylko zaobrączkowaną? Czy tak powinno być? Czy być
podporządkowaną kurą domową, która świata poza mężem i
mieszkaniem nie widzi? Czy może coś pośredniego? Jak Ty uważasz?
A może to w ogóle nie o to chodzi?
Kiedy sprzątam, czy gotuję nie
myślę o tym, że jestem uciśniona, biedna w domowym kieracie,
tylko żeby w domu było domowo i przyjemnie a obiad smakował, jak
mąż wróci z pracy. Może to dlatego też, że lubię gotować, tworzyć coś z niczego i czuć jak cudowne aromaty rozchodzą się po mieszkaniu. Lubię też organizować wokół siebie ład i porządek. Jak włączam pragnienie, to chcę żebyśmy
chodzili czystych i pachnących ubraniach, a nie narzekam na to, że
nikt tego nie zrobił za mnie. Kiedy zabieram się za
prasowanie...hmmm z tym to jest nieco gorzej. I nie dlatego, że nie
lubię prasować, wręcz przeciwnie, dużą radość sprawia mi
prasowanie koszul mężowi, jednak żelazko bardzo mnie frustruje,
tak żelazko, a nie prasowanie :) na szczęście mąż pospieszył
ostatnio na ratunek i dokonaliśmy zdumiewającego technologicznego
odkrycia, które ma zaradzić mojej irytacji! Dlatego właśnie warto
czasem zagonić mężczyzn do prac domowych, bo nawet do prozaicznego prasowania
potrzebują instrukcji obsługi urządzenia.
Dlaczego jako żona wykonuję większość
rzeczy w domu i nie oczekuję wyręczenia, bo to takie nowoczesne? Bo
modne są związki partnerskie, gdzie równo się dzielimy
obowiązkami? Bo kocham i nie oczekuję podziękowań za uczucie, a
jak kocham to uczę się służyć. I nie mam na myśli podejścia
wielu mężczyzn „służka- wyłaź spod łóżka”, mam na myśli
robienie i wykonywanie czynności domowych z myślą, żaby Jemu
było lepiej, żeby nie musiał się martwić, żeby wiedział, że
coś zostało zdjęte z jego poczucia odpowiedzialności. Tak, bo to
mężczyźni są odpowiedzialni za cały dom i za wspólne życie :)
I chwała im za to! Możemy w sprytny sposób przekazać, delegować
jakieś obowiązki, bo akurat łatwiej będzie nam ogarnąć resztę
jeśli się podzielimy, ale nie strzelajmy focha, bo coś jest nie
zrobione, a przecież widać... No stoi pranie na suszarce od 4
dni i On nie widzi, no przecież samo się nie zbierze i nie wejdzie
do szafy, Jemu nie przeszkadza mimo, kilka razy dziennie musi tą
pełną suszarkę przestawić, żeby przejść przez nasze
minimieszkanko ;) Ech... Pamiętam, że zapytałam czy mógłby mi
pomóc i złożyć ten jakże niezbędny sprzęt domowy, uprzednio
chowając ubrania do szafki. I tu nie było problemu, jak zwykle
zresztą. Wystarczyło tylko powiedzieć ;) Także nie róbmy z
siebie męczennic, które muszą same wszystko w domu zrobić, a jak
mężczyzna czegoś nie potrafi, to... się nauczy! Na wszystko jest
potrzebny czas i rozmowa, rozmowa, i jeszcze raz MIŁOŚĆ.
Constanza Miriano w książce "Wyjdź za mąż i poddaj się. Ekstremalne przezycia dla nieustraszonych kobiet" genialnie opisuje
przemianę jaką muszą dokonać małżonkowie ryzykujący wspólne
życie. Proces wychodzenia z domu i wrastania w nowe role, nowe
pozycje. Nie narzekajmy na to, że dla rodziców, babć, rodzeństwa
czy niektórych bliskich osób zostaniemy małymi dziećmi, którymi
trzeba kierować, które należy tresować. Po ślubie trzeba
odrzucić taką uniżoną postawę, wyprostować się i zacząć żyć
własnym życiem. Nawet czasowo całkowicie się odcinając od
bliskich, którzy nie akceptują nas, naszego małżeństwa, naszego
dorastania. To podobno dojrzałość.
Na dziś to tyle w kolejnych postach
zatrzymam się nad kolejnymi rolami jakie pełnię i co ostatnio
odkryłam :)
Agnieszka, trafiasz ostatnio w sedno swoimi przemyśleniami. Właśnie jestem na tym etapie ustalania priorytetów, odkrywania na nowo mojej roli. Przyznam, że presja czasu i obowiązków ostatnio mnie przygniata.
OdpowiedzUsuńWiesz co? Marzy mi się, żeby spotkać się z Tobą i wypić tą pyszną herbatkę, którą robisz i o której co chwilka czytam. I pogadać, tak od serca. Czuję, że przyniosłoby mi to wielką ulgę. Już tych kilka (wiele!!) lat temu lubiłam z Tobą rozmawiać. Może kiedyś się to uda? Jak będę na Śląsku... odezwę się!
Martusiu, bardzo Ci dziękuję za ciepłe słowa wsparcia ;)
Usuńmyślę, że możemy się znajdować na podobnym etapie wrastania w nowe role. Życzę umiejętności połapania tych wszystkich ról i jak najpełniejszej realizacji na ważnych dla Ciebie płaszczyznach.
Pozdrawiam i do zobaczenia :)