Zapraszam Cię teraz do zastanowienia się jakie role życiowe Ty już pełnisz, czy się przygotowujesz ? Ja u siebie znalazłam rolę przede wszystkim żony, córki, synowej, przyjaciółki-koleżanki, jednoosobowej grupy wsparcia dla dalszych znajomych, którzy dzwonią tylko jak przydarzy się jakiś problem. Rolę żony pełnię od niedawna i wciąż się jej uczę. Czy być niezależną kobietą wolną tylko zaobrączkowaną? Czy tak powinno być? Czy być podporządkowaną kurą domową, która świata poza mężem i mieszkaniem nie widzi? Czy może coś pośredniego? Jak Ty uważasz? A może to w ogóle nie o to chodzi?


Kiedy sprzątam, czy gotuję nie myślę o tym, że jestem uciśniona, biedna w domowym kieracie, tylko żeby w domu było domowo i przyjemnie a obiad smakował, jak mąż wróci z pracy. Może to dlatego też, że lubię gotować, tworzyć coś z niczego i czuć jak cudowne aromaty rozchodzą się po mieszkaniu. Lubię też organizować wokół siebie ład i porządek. Jak włączam pragnienie, to chcę żebyśmy chodzili czystych i pachnących ubraniach, a nie narzekam na to, że nikt tego nie zrobił za mnie. Kiedy zabieram się za prasowanie...hmmm z tym to jest nieco gorzej. I nie dlatego, że nie lubię prasować, wręcz przeciwnie, dużą radość sprawia mi prasowanie koszul mężowi, jednak żelazko bardzo mnie frustruje, tak żelazko, a nie prasowanie :) na szczęście mąż pospieszył ostatnio na ratunek i dokonaliśmy zdumiewającego technologicznego odkrycia, które ma zaradzić mojej irytacji! Dlatego właśnie warto czasem zagonić mężczyzn do prac domowych, bo nawet do prozaicznego prasowania potrzebują instrukcji obsługi urządzenia.
Dlaczego jako żona wykonuję większość rzeczy w domu i nie oczekuję wyręczenia, bo to takie nowoczesne? Bo modne są związki partnerskie, gdzie równo się dzielimy obowiązkami? Bo kocham i nie oczekuję podziękowań za uczucie, a jak kocham to uczę się służyć. I nie mam na myśli podejścia wielu mężczyzn „służka- wyłaź spod łóżka”, mam na myśli robienie i wykonywanie czynności domowych z myślą, żaby Jemu było lepiej, żeby nie musiał się martwić, żeby wiedział, że coś zostało zdjęte z jego poczucia odpowiedzialności. Tak, bo to mężczyźni są odpowiedzialni za cały dom i za wspólne życie :) I chwała im za to! Możemy w sprytny sposób przekazać, delegować jakieś obowiązki, bo akurat łatwiej będzie nam ogarnąć resztę jeśli się podzielimy, ale nie strzelajmy focha, bo coś jest nie zrobione, a przecież widać... No stoi pranie na suszarce od 4 dni i On nie widzi, no przecież samo się nie zbierze i nie wejdzie do szafy, Jemu nie przeszkadza mimo, kilka razy dziennie musi tą pełną suszarkę przestawić, żeby przejść przez nasze minimieszkanko ;) Ech... Pamiętam, że zapytałam czy mógłby mi pomóc i złożyć ten jakże niezbędny sprzęt domowy, uprzednio chowając ubrania do szafki. I tu nie było problemu, jak zwykle zresztą. Wystarczyło tylko powiedzieć ;) Także nie róbmy z siebie męczennic, które muszą same wszystko w domu zrobić, a jak mężczyzna czegoś nie potrafi, to... się nauczy! Na wszystko jest potrzebny czas i rozmowa, rozmowa, i jeszcze raz MIŁOŚĆ.
Constanza Miriano w książce "Wyjdź za mąż i poddaj się. Ekstremalne przezycia dla nieustraszonych kobiet" genialnie opisuje przemianę jaką muszą dokonać małżonkowie ryzykujący wspólne życie. Proces wychodzenia z domu i wrastania w nowe role, nowe pozycje. Nie narzekajmy na to, że dla rodziców, babć, rodzeństwa czy niektórych bliskich osób zostaniemy małymi dziećmi, którymi trzeba kierować, które należy tresować. Po ślubie trzeba odrzucić taką uniżoną postawę, wyprostować się i zacząć żyć własnym życiem. Nawet czasowo całkowicie się odcinając od bliskich, którzy nie akceptują nas, naszego małżeństwa, naszego dorastania. To podobno dojrzałość.
Na dziś to tyle w kolejnych postach zatrzymam się nad kolejnymi rolami jakie pełnię i co ostatnio odkryłam :)
Agnieszka, trafiasz ostatnio w sedno swoimi przemyśleniami. Właśnie jestem na tym etapie ustalania priorytetów, odkrywania na nowo mojej roli. Przyznam, że presja czasu i obowiązków ostatnio mnie przygniata.
OdpowiedzUsuńWiesz co? Marzy mi się, żeby spotkać się z Tobą i wypić tą pyszną herbatkę, którą robisz i o której co chwilka czytam. I pogadać, tak od serca. Czuję, że przyniosłoby mi to wielką ulgę. Już tych kilka (wiele!!) lat temu lubiłam z Tobą rozmawiać. Może kiedyś się to uda? Jak będę na Śląsku... odezwę się!
Martusiu, bardzo Ci dziękuję za ciepłe słowa wsparcia ;)
Usuńmyślę, że możemy się znajdować na podobnym etapie wrastania w nowe role. Życzę umiejętności połapania tych wszystkich ról i jak najpełniejszej realizacji na ważnych dla Ciebie płaszczyznach.
Pozdrawiam i do zobaczenia :)